![]() |
źródło: pexels.com |
W tym poście zdecydowałam się podzielić z Wami słowami, które miały na mnie dobry wpływ podczas choroby. Wiele osób starało się dotrzeć do mnie, polepszyć moje samopoczucie, poprawić wagę, jednak tylko garstka z nich potrafiła do mnie dotrzeć.
I to wcale nie jest tak, że lubiłam tylko tych, którzy nie zwracali uwagę na chorobę. Nie prawda. Co ważne to to, że w pewnym momencie już wiedziałam, że jestem chora i był mi potrzebny tzw. "zimny prysznic", ktoś kto krzyknie "masz anoreksję". Jednak to nie to samo co "jesteś anoreksją".
Widzicie różnicę?
Najważniejsze dla mnie było słyszeć, że anoreksja to nie ja. To jest choroba, zachorowałam, to nie był mój wybór, po prostu na to zapadłam. Czy zapalenie płuc się wybiera? Nie, zapadamy na to, w efekcie wielu przyczyn, które nałożyły się na siebie. Nie jest to absolutnie w ten sposób, że stwierdzam sobie " A, chciałabym być sobie na to i na to chora."
Być może np. Ty jesteś zdrowa, ale ktoś z bliskich cierpi na to zaburzenie? Poniżej napisałam słowa, które pomagały mi w walce z chorobą:
1. To nie jest Twoja wina. Słyszysz? TO NIE JEST TWOJA WINA, że zachorowałaś. Nie daj sobie wmówić, że to Twój wybór!
2. Nie jesteś swoją chorobą. Jesteś sobą.
To na co zachorowałaś może się przydarzyć każdemu.
3. Wyjdziesz z tego.
Potrzebujemy nadziei, potrzebujemy wiary, że uda nam się tego pozbyć. Może i anoreksja daje nam poczucie bezpieczeństwa, stałości, kontroli. Ale podczas choroby wypierałam tą prawdę, że chcę się jej pozbyć. Wyjście z choroby to naprawdę wyjście na wolność. Nam też się to uda!
4. Będzie tylko lepiej.
To, że Cię to spotkało to nie kara.
5. Nie oceniam Cię pod kątem ile zjadłaś.
Może to dziwne, ale w czasie choroby lubiłam się spotykać z osobami, które:
a) nie zwracały tak uwagi na mój wygląd, - albo może i zwracały ale nie KOMENTOWAŁY go.
b) lubiłam to uczucie, że traktują mnie jak normalną osobę a nie jak chorobę w ciele Angeliki; którzy traktowali mnie osobowo!
Kiedyś chyba była nawet kampania społeczna "jestem sobą nie chorobą", nie, moment, istnieje dalej ( http://www.jestemsoba.org.pl/p/o-kampanii_7.html) która zwraca uwagę na to, w jaki sposób postępować i jak szanować osoby z zaburzeniami psychicznymi, min. z jadłowstrętem.
c) lubiłam, gdy nikt nie zaglądał mi do talerza, i nie patrzał ile kęsów zjadłam.
Po prostu nie czułam się wtedy traktowana przedmiotowo.
Nie wiem czy też tak macie, ale, naprawdę im bardziej ktoś siedział nade mną i skupiał uwagę na to, ile jem, tym mniej miałam ochotę jeść.
Lubiłam jeść w samotności bo wstyd mi było za to, że nie potrafię normalnie zjeść posiłku.
Jedząc przy innych czułam ścisk w żołądku i zerowy apetyt. Moja uwaga koncentrowała się na tym " Co tu zrobić by myśleli, że jem." Czasem nawet naprawdę chciałam jeść, ale nie potrafiłam.
Najlepszy moment przychodził wtedy, kiedy zabierali mi już sprzed nosa talerz, czułam ulgę jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar.
Wiecie co? Tak sobie myślę, że ta choroba jest ..okropna. Mimo, że dużo czytałam na ten temat, planuję nawet wydać książkę o anoreksji oraz poradnik dla rekonwalescentek - jak ułatwić sobie rozstanie z anoreksją, dalej jestem w szoku jak ta choroba potrafi nami rządzić. To tak jak rozstanie z czymś mega toksycznym, jakimś pasożytem, który wysysa z Ciebie wszystko co dobre, wszystkie siły witalne, taki potworny wampir energetyczny, oszust.
Chciałabym Ci powiedzieć wprost, że wychodzenie z dnia na dzień jest coraz łatwiejsze, ale obiecałam sobie że powiem prawdę. Jest ciężko.
Na chwilę obecną to co najbardziej mi pomaga i powoduje efekty ... to :)
a to zostawię na osobny post! :) :)
Komentarze
Prześlij komentarz